Wczoraj pojechaliśmy na zakupy a potem zaczęło się... Totalna wariacjo-praco-improwizacja przy jazz'ie http://www.youtube.com/watch?v=me7P9qqBgwI&feature=list_related&playnext=1&list=AVGxdCwVVULXdAOWdLfJqreSUZRJ3kUoqm
sączącym się z głośników. Dzień był piękny, ciepły i bardzo słoneczny.
Na obiad gotowałam żur, który kiszę sama ze względu na miejscową niebytność owego specyfiku.
do tego był garlic bread czyli po prostu chleb czosnkowy
potem zabrałam się za robienie Pesto po mojemu... (może nie powinnam tego nazywać Pesto, bo ani tam pistacji ani "permezanu" nie ma)...
Tyle razy o tym czytałam i nigdy jakoś czasu nie było... a skoro kupiłam pęczek rzodkiewek, to pomyślałam, że ocalę jego liście przed gnijącą śmiercią w kompoście
Pesto po mojemu:
natka rzodkiewki
garść prażonego słonecznika i pestek z dyni
oliwa
starty i ususzony ser (Cheddar)
sól, pieprz
wszystko zmiksowane melekserem
Potem zabrałam się za szarlotkę bądź po prostu drożdżowe ciasto z jabłkami według przepisu mamy i z jej cudnymi jabłuszkami, które zbierała ubiegłego lata chodząc z V na spacery po okolicznych krzakach :)
przepis:
1/2 kg mąki
1/2 szkl mleka
7 dkg drożdży
kostka margaryny
4 łyżki cukru
3 jajka
jabłka przesamażone
cynamon
w małym garnuszku podgrzewam lekko mleko, w nim rozpuszczam drożdże, trochę cukru i trochę mąki, zostawiam na ciepłym np. piecu, przykrywam trochę i czekam aż wyrośnie,
jak już zaczyna wyłazić z garnuszka to przelewam do dużej miski i daję resztę składników, wyrabiam i do lodówki na godzinę albo dłużej, jak kto chce.
Tam sobie to rośnie, potem wyciągam i na dwie części dzielę, jedna na dół blachy (uprzednio posmarowanej tłuszczem) potem cynamon, trochę widelcem podziubię to ciasto i jabłka wędrują na swoje miejsce, a potem druga połowa ciasta na góre.
Piekę w średniej temp. okolo 40, 45 min, sprawdzam czy się dobrze przypieka najpierw dół, potem góra :)
A poniżej to już tylko to, co przyciągnęło moje oko i duszę (i aparat) w naszej kuchni
W czasie tego wszystkiego nasze schody z living room'u w końcu pokryły się drewnem,
dzieki człowiekowi-żabie czyli M :) Well done, good job :>
a V wzięła się za malowanie balonów, które spadły im na głowę po recitalu w niedzielę,
jeden jest lampart, drugi okna, inny szczur
i to chyba na tyle motyle
Dziś było długo, długo, bo myślę, ze zamilknę na kilka dni i zajmę się tym całym bałaganem wokół... Pa