drewno 2

drewno 2

Friday, April 29, 2011

Dziwne uczucia

Wczoraj miałam raczej kiepski dzień. Strasznie nie lubię jak ktoś wystawia mnie do wiatru, umawia się i nie przychodzi. Nieodpowiedzialność, lekceważenie drugiej osoby? coś jakby.
Nie wiem dlaczego, ale od dziecka mam wielkie poczucie obowiązku. Obowiązku wywiązywania się  z tego, co się obiecało, wypełniania powierzonych mi zadań dobrze lub bardzo dobrze. Pytanie czy to się opłaca, czy raczej to niemodne w dzisiejszym świecie?
Im bardziej się starasz, tym bardziej dostajesz po dupsku...
Może czasami nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, ale czy nie wynika ona z dobrej woli? miłości? lojalności?
Być może to po prostu mój idealizm, ot co.

A poniżej zdobycze, które rozweseliły mi wczorajsze życie :)

Szykuję się do lata, choć tu nawet wiosny nie widać...


Dziś, natomiast, dobry ranek, dobry początek, zabawa dzieci, rozmowa z koleżanką, kończenie pokoju V.

A to jedna z piękności jakie rosną na naszym trawniku, podarek od V dla mamy

Thursday, April 28, 2011

Chewelah, WA, MIASTO

Po drodze do Spokane w świąteczny weekend.

Chewelah City, nic dodać, nic ująć :)
W kasynie nigdy nie byłam, kto wie może pewnego dnia się tam wybiorę. Z miasteczka w którym mieszkam w Kanadzie podobno odchodzi codziennie autobus ze staruszakmi do tego właśnie kasyna. Plotki głoszą, że jak któryś ze staruszków np. dostanie zawału w kasynie to szybko jedzie z powrotem do Kanady (200km) do szpitala żeby nie popaść w koszty leczenia w Stanach, nie wiem ilu dożywa...hahaha
Nie wiem też czy to nie kompletne bzdury ...
Jedno jest pewne, starzy ludzie kochają kasyna, widziałam to na własne oczy w Las Vegas, może to po prostu ostatnia szansa na wygraną w życiu...hmm



Wednesday, April 27, 2011

Chewelah, WA, PLAC ZABAW

Czy indiańskie, czy polskie, wszystkie mają taką samą frajdę, aż miło popatrzeć.
ZABAWA to ZABAWA :)




Chewelah, WA, PARK

Chewelah [czyt.ciułała]w miejscowym dialekcie indiańskim znaczy "wijący się w trawie wąż", co niby miało nawiązywać do licznych rzeczek i strumyków przecinających tę miejscowość.
Kiedyś preżny ośrodek wydobycia różnego rodzaju rud, dziś ta mała miejscowość znana jest głównie z kasyna prowadzonego przez miejscowy szczep Indian (Spokane Indian Tribe).
Wiele razy przejeżdżałam, tym razem zajrzałam, najpierw do parku, który kusi juz z samej drogi stolikami piknikowymi, srumykiem i zielenią. Trochę mnie to miejsce zaskoczyło (jak widać na zdjęciach poniżej) jakimś dziwnym klimatem rzeczy, skojarzeń i kolorów... Zdjęcia podzielę na trzy kategorie, dziś pierwsza: PARK.


Thursday, April 21, 2011

Święta

U mnie, w przeciwieństwie do Gabrysi, jaja jakoś w tym roku się nie toczą.
Myślami i fizycznie uciekam od tych Świąt.
Zrobiłam jednak kilka zdjęć świateczno-wiosennych bibelotów, a niech tam cieszą oko...
Wszystkim pozytywnie nastawionym do tego czasu odnowy, wiary w zwycięstwo Życia nad Śmiercią i bycia lepszym człowiekiem życzę dobrych Świąt :)


Wednesday, April 20, 2011

Znowu piwo

Dziś kolejna butelka, mniej lub bardziej potrzebna... Dobranoc...


Tuesday, April 19, 2011

Smutek

..."Że nie wiem gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi Boże"...

Wiem, że brzmi tragicznie, ale tylko to mi do głowy przychodzi.
Otwieram Miller Genuine Draft, ale nie wiem czy i to pomoże...

widok na Manhattan z mojego starego mieszkania (Ridgewood, New York)

Monday, April 18, 2011

Seattle Asian Art Museum

Zadziwiające, jakie wrażenia człowiek wynosi z muzeum. Poza oddziaływaniem wielkich form malarskich chińskiego artysty i dziwnego portretu pana wypuszczającego z ust dym z papierosa w wielkim, wielkim skrócie perspektywicznym... oraz portretu Mao...

Donut czyli Pomnika Pączka
 wielkie omszałe drzewa na zewnątrz budynku i 
moje odbicia w strych pięknych oknach,
 buteleczki-flakoniki,
 łazienka w starym wiktoriańskim stylu - tapety w kwiatki i
 pisuary niczym z Duchampa





Kolor - ciąg dalszy

Dalej dopełniam własne zapotrzebowanie na kolor.








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...