drewno 2

drewno 2

Friday, September 30, 2011

Babie lato

Dzien zalatany
Glowy pekajace
Aztek uciapany
Babie lato wokol




Thursday, September 29, 2011

Przepis na lawke

jeden 2x12
cztery 4x4
cos bezbarwnego (olej lniany, lakier)

proporcje wedlug uznania








Wednesday, September 28, 2011

Czapka z piorkiem

Chcialabym znac Twoje mysli...
Czasami wydaje mi sie, ze cos tam wiem,
Czesto okazuje sie, ze jednak niewiele
Kocham Cie



9/11 c.d.


Z jutra, czyli jednego dnia, zrobilo sie dwa tygodnie, no coz, bywa…
Wracajac do watku 9/11, to jak wielu ludzi pamietam dokladnie ten dzien…
Byla to moja pierwsza wizyta w Stanach, w NYC dokladnie.
Studencki wyjazd, wakacje, lato, 3 miesiace pelne roznych nowych doswiadczen;
Tego wtorku bylam na Long Island, jakies 30 mil od Manhattanu, bylo rano 8, 9…
Rozdzwonily sie telefony, bylas na wiezowcach, ktos zapytal, tak, odpowiedzialam, jakies dwa tygodnie temu, to dobrze, bo wlasnie plona,
Dziwne pomyslalam…
Telewizor nadawal wiadomosci na zywo, co jakis czas, przewijalo sie slowo “wojna”, co powodowalo dziwne uczucie, ze juz nigdy sie stad (stamtad) nie wydostane…
Runela jedna wieza, potem druga, wszystko pokrylo sie kurzem…
Taka odleglosc, a czuc bylo swad spalenizny, ktora niosl oceanem wiatr …
W sobote pojechalam na Manhattan, utknelam gdzies na wyskosci Chambers Street, dalej juz tylko tasmy zagradzajace dostep, pelno policji, dym wydobywajace sie ze zgliszczy…
Uliczni sprzedawcy z malymi flagami USA pojawili sie jak grzyby po deszczu.
Potem pojechalam na Union Square, jeden z moich ulubionych placow w NYC, urzadzono tam cos w rodzaju “pomnika” zaginionych, zagubionych, wszedzie kwiaty, znicze, pelno zdjec z opisami, “Sue, nasza kochana mama, mamy nadzieje, ze zyjesz i sie odnajdziesz”, “nasz syn, pracowal w biurze na 20 pietrze”…
Mnostwo ludzi, siedza pija Coke, gdaja, jezdza na deskorolkach, jakby nic sie nie stalo, nikt nie placze, moze to po prostu turysci, a ci, ktorych to dotknelo siedza z nadzieja w domach, albo placza ze zgryzoty, takie byly moje mysli…
Wrocilam do subway’a i pojechalam do domu, w wagonie jechali ludzie z jednorazowymi maseczkami na szyi, wracali stamtad, ze strefy smierci, z grzebania w gruzach i ludzkich cialach, jedna taka kobieta siedziala naprzeciwko mnie, miala nijaka mine, jakby obojetna…
Zginelo ponad 2000 ludzi…


Budynki te, natomiast, byly swietna przestrzenia architektoniczna, dwa super potezne bloki gorujace nad Manhattanem, waskie przestrzenie jak dochodzilo sie tam od strony Church Street, a potem otwieral sie duzy plac z zlota kula-fontanna, ktora zmasakrowana jest na zdjeciu z wspisu ponizej.
Pojechalaismy tam zaraz jak wyladowalam w NYC, potem sama bylam tam kilka razy, wieczorami grywaly tam jakies kapele na rozstawionej scenie.
Pamietam, jak lezalam na betonowej lazwie kolo fontanny, sluchalam muzyki i gapilam sie w gore, tak bardzo w gore, ze trudo bylo objac “blizniaki” wzrokiem, wokol nich zawsze jakis samolot, bo w NYC jest tak, ze kiedy sie w gore nie spojrzy to z 10 samolotow mozna naliczyc, nawet zastanawialam sie jak one to robia, ze nie zahacza o te wieze, o czerwono-swiatelkowa iglice wystajaca nad samym budynkiem…

W samych wiezowcach i na szycie jednego bylam w sierpniu jakies dwa tygodnie przed atakiem, piekne marmurowe wnetrze, ruchome schody, jakies zaczepne spojrzenie czarnego kolesia, u samej gory knajpa, wibrujace kino oblatujace Manhattan z gory, upal, skwar, slonce, japonscy turysci, gromadka polskich dziewuch robiaca sobie zdjecie na balustradzie, ot kolejna atrakcja turystyczna.
Stalam blisko sciany-szyby i jakos mdlo mi sie robilo z wysokosci, to bylo szklo i cos jakby beton (moze azbest) w kasztalcie nowoczesnych lukow gotyckich…

Potem zostala kupe gruzu, a jeszcze potem potezna wyrwa otoczona drutem…

Po kilku dniach lotniska zostaly otware, wylecialam, w sluchawkach samolotu Eva Cassidy i Sting spiewali “Fields of gold” wrocilam do Polski…

Saturday, September 10, 2011

Rozluznienie

porzadkuje drobiazgi...
nazbieralam kolczykow i innych wieszadel w miskach, miseczkach, gdzie popadlo
czas aby wskoczyly do skrzynki, gdzie ich miejsce...







Wednesday, September 7, 2011

Mysli

Mysli klebia sie w glowie straszliwie
Niepokoj
Niepewnosc
Nowosc
Poczatek
Stres
Entuzjazm
Niewiadoma
Nadzieja
Wiara
Codziennosc pomiedzy tym wszystkim...


Tuesday, September 6, 2011

Kindergarten

Pierwszy dzien V. w szkole (zerowce), uczucia byly mieszane... ale pozytywne
Pojechalysmy na hulajnodze, z gorki frajda niesamowita, powrot natomiast nas zmeczyl okropnie, bylo upalnie :)



Thursday, September 1, 2011

Krecac sie kolo i w... domu

Dzis byl fajny dzien, udalo mi sie uchwycic troche jesieni, zaprawic dwa sloiki ogorkow kiszonych, uwiecznic nasze projekty meblarskie, upiec dwa ciasta, zrobic lody wodniole, pstryknac wience na drzwiach...
Powstala extra szafeczka w lazience, dzieki M., jest bardzo elegancka i za podlaczenie wiezy w kuchni, w koncu muzyczka bedzie mogla saczyc sie przy gotowaniu...

wedlug przepisu mojej Mamy, koper, czosnek, gotowana woda, sol, chrzanu niestety nie posiadam
zakatek na naszym podworku
V. jest uczulona na kolory w produktach spozywczych, staram sie wiec wiele rzeczy robic sama, np. lody wodniole, wlewamy do pojemnikow sok i zamrazamy
nasz picnic table, M. zrobil go rok temu
noge do tego stolu znalezlismy na "reuse", blat dorobilismy :)

ta kombinacja kwiatowa w doniczce, chyba najbardziej mi sie udala w tym roku
wieniec od strony ogrodka
nasza minimalistyczna, aczkolwiek slodka "garderoba"
wieniec od tylnego wyjscia
moje wypieki
szafeczka w lazience, do tej pory byla to mala wneka bez drzwiczek, teraz szczoteczki do zebow itp. drobiazgi beda ukryte


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...