drewno 2

drewno 2

Tuesday, May 31, 2011

Wczoraj


Tym razem będzie bardzo kuchennie i bardzo kulinarnie.
Wczoraj pojechaliśmy na zakupy a potem zaczęło się... Totalna wariacjo-praco-improwizacja przy jazz'ie http://www.youtube.com/watch?v=me7P9qqBgwI&feature=list_related&playnext=1&list=AVGxdCwVVULXdAOWdLfJqreSUZRJ3kUoqm
sączącym się z głośników. Dzień był piękny, ciepły i bardzo słoneczny.
Na obiad gotowałam żur, który kiszę sama ze względu na miejscową niebytność owego specyfiku.


do tego był garlic bread czyli po prostu chleb czosnkowy


potem zabrałam się za robienie Pesto po mojemu... (może nie powinnam tego nazywać Pesto, bo ani tam pistacji ani "permezanu" nie ma)...
Tyle razy o tym czytałam i nigdy jakoś czasu nie było... a skoro kupiłam pęczek rzodkiewek, to pomyślałam, że ocalę jego liście przed gnijącą śmiercią w kompoście




Pesto po mojemu:

natka rzodkiewki
garść prażonego słonecznika i pestek z dyni
oliwa
starty i ususzony ser (Cheddar)
sól, pieprz

wszystko zmiksowane melekserem 





Potem zabrałam się za szarlotkę bądź po prostu drożdżowe ciasto z jabłkami według przepisu mamy i z jej cudnymi jabłuszkami, które zbierała ubiegłego lata chodząc z V na spacery po okolicznych krzakach :)



przepis:

1/2 kg mąki
1/2 szkl mleka
7 dkg drożdży
kostka margaryny
4 łyżki cukru
3 jajka
jabłka przesamażone
cynamon

w małym garnuszku podgrzewam lekko mleko, w nim rozpuszczam drożdże, trochę cukru i trochę mąki, zostawiam na ciepłym np. piecu, przykrywam trochę i czekam aż wyrośnie,
jak już zaczyna wyłazić z garnuszka to przelewam do dużej miski i daję resztę składników, wyrabiam i do lodówki na godzinę albo dłużej, jak kto chce.
Tam sobie to rośnie, potem wyciągam i na dwie części dzielę, jedna na dół blachy (uprzednio posmarowanej tłuszczem) potem cynamon, trochę widelcem podziubię to ciasto i jabłka wędrują na swoje miejsce, a potem druga połowa ciasta na góre.
Piekę w średniej temp. okolo 40, 45 min, sprawdzam czy się dobrze przypieka najpierw dół, potem góra :)



A poniżej to już tylko to, co przyciągnęło moje oko i duszę  (i aparat) w naszej kuchni





W czasie tego wszystkiego nasze schody z living room'u w końcu pokryły się drewnem, 
dzieki człowiekowi-żabie czyli M :) Well done, good job :>


a V wzięła się za malowanie balonów, które spadły im na głowę po recitalu w niedzielę,
jeden jest lampart, drugi okna, inny szczur


i to chyba na tyle motyle

Dziś było długo, długo, bo myślę, ze zamilknę na kilka dni i zajmę się tym całym bałaganem wokół... Pa






Sunday, May 29, 2011

Białe na białym

czyli pozostałości po jajecznicy i Malewicz...
skojarzenia w bardzo pracowite i ekscytujące przedpołudnio-popołudnie






Saturday, May 28, 2011

Dance, dance, dance :)

Wczoraj była próba generalna, jutro wielki dzień - występ V :) Szkoda, że kostium taki gryzący, ale ogólnie dziewczynki wyglądają cudnie. Jesteśmy z Ciebie dumni, nasz mały "dziabongu".



Friday, May 27, 2011

Wednesday, May 25, 2011

Elektrycznie

Zanim zostaną zakryte, przykryte gładkimi powierzchniami, wymyślnymi lampami, dziwacznymi gniazdkami, zanim znikną na zawsze, a niechże ktoś jeszcze zobaczy te dyndające, wystające, zwinięte w kłębek, uciapane piękności :)






Tuesday, May 24, 2011

Sunday, May 22, 2011

Działo się

Tyle się dzisiaj działo, że nie wiem od czego zacząć.

Najpierw będą kwiatki, w większym, piękniejszym świetle niż ostatnia mroczność.


Następnie trochę obfitującej w kolor zgnilizny



po południu 6-te urodziny Cristobal'a




i na koniec... łapanie mrówek


Friday, May 20, 2011

Wieczorne sadzenie

Nie wiem, co takiego jest w grzebaniu w ziemi, ale jakoś to człowieka relaksuje, a nawet wciąga:0
Pomimo, że zdrowy rozsądek nakazuje bardziej pracę wewnątrz, niż na zewnątrz, to ręce same się jakoś rwą...
Nabyliśmy trochę bylin, niebylin, kwiotków różnych i zaczęliśmy sadzić, i ku uciesze V podlewać roślinki, aż wieczór nas zastał ciemny, oj ciemny...



Thursday, May 19, 2011

Wednesday, May 18, 2011

Bukiecik i robale

Odprowadziłam dziś V do przedszkola, a tam szał totalny, bo dali im kompost do grzebania, a w nim muchy i glizdy:) Potem robili deser: budyń czekoladowy, w nim żelek robal i posypane pokruszonymi ciasteczkami Oreo jako ziemia, brrrrrrrr, GROSS jak to oni mówia.
Niestety nie mam zdjęcia żadnej glizdy, wkładam więc zdechłą muchę z naszego parapetu :) i też mam fun

Przychodząc z przedszkola: "mama, miałam WORM na ręce i on mi robił TiCKLE"



Dostałam od V i M jak przyszli wczoraj ze spaceru, są cudne...
"..i te igły w ogóle nie kłują, mama"



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...